Posty

Wyświetlanie postów z 2019

Słowa

Słowa. Jedyne co słyszysz od wszystkich to: - Zjedz coś. - Znów się odchudzasz? Po co? - Oj tam. Jeden kawałek ci nie zaszkodzi. - Świetnie wyglądasz, a jak zwykle marudzisz i robisz wokół siebie szum. - Jeden dzień możesz sobie odpuścić. Nie są w stanie zrozumieć. Nawet nie wymagasz od nich by zrozumieli. Nie ma sensu nawet tego tłumaczyć, bo i po co? Nie są tobą. Nie byli i nie beda. Nie zrozumieją tego co siedzi w twej głowie, co widza twoje oczy. Nie pojmą jak to działa. Nie dotrze do nich nawet jeśli im wyjaśnisz że wystarczy ten jeden kawałeczek byś straciła kontrole. By wszystko co osiągnęłaś wieloma dniami wyrzeczeń poszło sie po prostu jebać. Kawałek, gryzek czy łyczek. Nie ma znaczenia od czego sie zacznie, bo i tak skończy się tak samo jak zawsze. Nienawiścią do samej siebie. Wstrętem. Jeśli masz szczęście to tylko będziesz po tym zdołowana i zaczniesz ćwiczyć jak wariatka by spalić to co zjadłaś. Jeśli jesteś podobna do mnie... współczuję Ci. Tak to prawda będziesz

Lustro III

Lustro III Lustro nie kłamie. Pokazuje najmniejsze niedoskonałości. Nic przed nim nie ukryjesz. Przejrzy nawet makijaż czy sztuczny uśmiech. Wypomni nieprzespaną noc. Wytknie ostatnią imprezę.  Niby jest tylko rzeczą. Kawałkiem szkła. A potrafi zrujnować wszystko. Dobry humor. Marzenia. Zmienić w sekundę nastawienie do całego świata. Obedrzeć ze złudzeń i nadzieji. Jest wrogiem. Wrogiem który jest tak bardzo niezbędny.  I mimo iż tak bardzo chciałabyś je zniszczyć, wiesz że nie możesz. Nie możesz go roztrzaskać. Nie możesz rozbić go na najmniejsze kawałki. Kawalątki tak drobne by nie były w stanie pokazać twej beznadziejnej osoby. Kawałeczki które przesiąkną krwią. Twoją krwią. Czerwoną, ciepła… lepką…  Chcesz by płynęła. Zasłoniła swym kolorem wszystko wokół. Stworzyła poczucie bezpieczeństwa, którego ci tak brak. Dała możliwość osłonić się niby zbroją. Ale ona nie płynie. Nie zalewa cię jak fala. Nie broni, a kiedy się pojawia dostarcza tylko więcej wstydu.  A ono to widzi

Talerz

Obraz
Talerz Talerz. Okrągłe średniej wielkości coś. Mierzyłaś - 25 cm. 25 cm piekła. 25 cm które rujnuje twe życie. Lekko wklęsły bliżej środka. Jakby z wytyczoną linią. Linią która powinna być dla wszystkim znakiem ile powinno się na niego nakładać jedzenia. Ten środek ma 17 cm. 17 a nie 25 cm a i tak jest ogromny. Ogromny na tyle by udało się na nim zmieścić posiłek dla 2 osób. A ty jesteś jedna. Jedna jedyna. Z jednym żołądkiem. Nie jak krowa z czterema. Nie przypominasz tego ssaka. W żadnym wypadku. No może kiedyś, ale teraz już nie.  Czemu tak w ogóle nie możesz używać małego talerza? Przecież też służy do tej tortury jedzenia. Też można go użyć. A jest mniejszy. Dużo mniejszy. Ma tylko 17 cm . A jego środek ledwo 11 cm. I tak jest to wielka wręcz gigantyczna powierzchnia.  Tak samo talerze do zupy. Jakby nie mogła być serwowana w miseczce. Ale nie. Zawsze wielki talerz. I to nalany po brzegi. I ten makaron. Jakby nie można go nałożyć mniej. Albo wcale. Czy każda zupa musi b

Zapoznanie

Obraz
Zapoznanie Wchodzisz powoli po schodach. Wdech wydech. Czujesz jak twe nogi powoli robią się miękkie. Nie z powodu wspinaczki, schody nie są dla ciebie problemem. Jest coś innego co cię przeraża. Oni. Ludzie z którymi zaraz się spotkasz. Znów zaczną się docinki. Szykany. Śmiechy z twej osoby. Codzienny niekończący się koszmar. Bierzesz ostatni wdech i ruszasz dalej. Nawet nie marzysz że wszyscy się pochorowali i nikogo nie spotkasz. Już dawno przestałaś się o to modlić.  Pierwsze na co pada twój wzrok to stojąca na środku grupka. No tak. Elita zawsze w centrum. Sportsmenka Anka oczywiście opowiada z przejęciem o ostatnich zawodach. Gestykuluje tymi swymi smukłymi dłońmi rozsiewając ten swój urok nawet na chłopaków. Obok niej długonoga Justyna jak zawsze w krótkiej spódniczce śmieje się tym swym perlistym śmiechem. Ewa jak zawsze zarzuca włosami których mogłyby jej zazdrościć modelki. Kaskada idealnie wyczesanych blond fal sięgająca jej prawie do tyłka. Piękne, gęste, ide

Przepraszam

Przepraszam za przerwe. W ciagu 2 dni pojawi sie nowy post. Natlok obowiazkow.

Matematyka

Obraz
Matematyka omlet z serem - 415 kalorii, kielbaska z cebulka - 400, tost z szynka i serem - 512, tak dużo, o wiele za dużo. To może jajecznica z pieczarkami - 225 kalorii, musli z mlekiem - 312 kalorii, kanapka z szynka - 245, ciagle nie. NIE. A może banan - 115 kalorii? Nie. A wafel kukurydziany - 19 kalorii, z ogórekiem - 7, sałatą - 2, i ciutką sera - 10…  Stoisz pochylona nad blatem w kuchni. Jest 11, a ty dopiero robisz śniadanie mimo iż jesteś na nogach od 6. Zdążyłaś już zrobić pranie i pouczyć się hiszpańskiego. Teraz codzienna matematyka. Decydujesz sie na ostatnią opcje. Wszystkie składniki razem to - 38 kalorii, razy dwa - 76. Wzdychasz ciężko. A gdyby tak odjąć ser? Wtedy byłoby 56. Zaoszczędziłabyś 20 kalorii. To by się JEJ spodobało. Przygryzając delikatnie wargę spoglądasz przed siebie. Szukasz JEJ wzroku. Potwierdzenia co robić. Ale ONA nie patrzy na ciebie. Wpatruje się w twe śniadanie. JEJ mina mówi wszystko. Ten wyraz obrzydzenia w skupionych na serze o

Porządki

Porządki Krzątasz się po pokoju. Umówiłyście się dziś na porządki. Powiedziała że ONA nie może żyć w takim chlewie. Perfekcja w każdym calu - tylko to się liczy. Tak więc zerwałyście się z łóżka z samego rana. Pierw zaścielenie posłania by nie było na nim żadnych fałdek, potem od razu kąpiel i zrobienie perfekcyjnego makijażu. Kiedyś, dawno chyba za pierwszym razem, spytałaś po co się malować do sprzątania. Nie odpowiedziała ci wtedy tylko spojrzała jak na idiotkę. Teraz rozumiesz. Przecież zawsze ktoś może cię zobaczyć. Taką obleśna, nieidelaną. Wstrętną.  Pozdejmowałaś już wszystko z półek, blatów, szafek i ułożyłaś równo na łóżku. Powoli i delikatnie ścierasz teraz kurz, ruch za ruchem. Aby tylko nie podniósł się i nie opadł ponownie. Powtarzasz to jeszcze 2 razy na każdej z powierzchni. Czy jest dobrze? Patrzysz na NIĄ by sprawdziła. Oddychasz z ulga gdy kiwa głową. Bierzesz się za ustawianie rzeczy. Pierw książki, każda jedną przecierając jeszcze po wierzchu. Od największej

Niedziela u babci

Obraz
Niedziela u babci Rodzinny obiad. Jakże by inaczej. Znów nie zważając na twe prośby równo o 12, kazali ci się ubierać. Narzekali że się wleczesz. Że idąc do babci mogłabyś się prezentować ładniej, a nie znów jeansy. Matka stała nad tobą dobre dziesięć minut marudząc żebyś założyła spódnice. Spódnice kurwa. Już nie chciałaś się z nią kłócić, że masz za grube nogi na spódnice. Po prostu stałaś i czekałaś aż ta tyrada się skończy.  Pati oczywiście całą drogę samochodem smsowała z koleżanką. A ty? Modliłaś się by przerwać ten dzień. By chociaż raz babcia nie zachowywała się jak zawsze… Były to jednak pobożne marzenia. Ledwo weszłaś i zdążyłaś powiedzieć "Dzień dobry" (babcia zawsze mówi że jest chora przez to młodzieżowe cześć) a już kazała siadać do stołu. Pierw rosół. Zamykasz na chwile oczy modląc się po raz kolejny by nie był tłusty. Ale oczywiście jest. Ledwo dajesz radę przełknąć kilka łyżek. Czujesz jak tłuszcz osiada na twych ustach i w gardle. Ledwo jesteś w s

Ranek

Obraz
Ranek Światło. Szpara w zasłonach. Akurat na twoja twarz. Wstajesz i jednym szarpnięciem poprawiasz kotary. Spać. Tylko to teraz jest w twojej głowie. Spać. Ale nie… Znów cię szturcha. JEJ szczupły palec pierw delikatnie dotyka twoich żeber, by potem wbijać się między nie z sila małego czołgu. Szepce że czas wstawać. Każesz się JEJ odwalić. Nie masz siły i chcesz spać. Ale JEJ palec dźga cię jeszcze mocniej. Zrywasz się wściekła chcąc na nią nawarczeć. Nie możesz... Jak zwykle... Jak możesz na NIĄ krzyczeć kiedy wiesz że robi to dla twego dobra? Stoi tam z twoim dresem w rękach. Całkiem ubrana i gotowa. Patrzy tymi swoimi wielkimi oczami. Jest w nich znów ta okropna mieszanina rozczarowania i smutku. Nienawidzisz tego spojrzenia. Tak samo jak siebie. Wstajesz. Ubierasz się. I tak nie da ci spać. Jeśli nie ONA - to poczucie winy. Ale jesteś taka zmeczona. W nocy budziła cie dwa razy byś razem z nią porobiła brzuszki. Za pierwszym razem 100 za drugim 200. Zastanawiasz się czy ja

Potwór

Obraz
Potwór Budzisz się. Patrzysz na zegarek. 2:47. Środek nocy. Nieprzytomnie wpatrujesz się w cyfry na wyświetlaczu. Jesteś pewna że coś cię obudziło. Jakiś dźwięk. Przez chwile bylas przekonana że to budzik. Ale nie. Rozglądasz się po pokoju. Szafa. Byłaś pewna że ją zamykałaś, a teraz jest uchylona. To z niej dochodzą te dziwne dźwięki. Szuranie? Jakby… ktoś w niej grzebał. I mlaszczał? Wstajesz powoli, niepewnie, by po chwili nabrać odwagi. Przecież nie masz 5 lat by wierzyć w potwory z szafy. Otwierasz drzwi i zaglądasz do środka. Wszystkie rzeczy z dolnej tej najmniej używanej szuflady są porozrzucane. Jakby ktoś w pośpiechu, bez zastanowienia, próbował coś w niej znaleźć. Gdzieś z tyłu głowy kołacze ci się myśl że w tej szufladzie trzymasz zapas jedzenia. Taki malutki zachomikowany zapas. Nic wielkiego. Nutella, paczka chipsów, czekolada, ciasteczka…  Klękasz by pozbierać porozrzucane rzeczy. Składasz stary sweter, szalik (ten drapiący), sięgasz właśnie kawałek dalej po kosz

Wspomnienia

Obraz
WSPOMNIENIA Czy pamiętam pierwszy dzień? W sensie jak to się zaczęło? Pamiętam go idealnie i będzie to chyba dzień którego nigdy nie zapomnę. Na spotkaniu z moim chłopakiem powiedziałam że nie jestem głodna. Że jadłam w domu. A wracając od niego całą drogę zastanawiałam się co powiedzieć rodzicom, by nie kazali mi jeść. Pamiętam jak siedziałam w tramwaju i rozważałam różne scenariusze, czemu największy żarłok domowy nie chce nic jeść. I tak się zaczęło. Jak tylko wróciłam położyłam się na łóżku i powiedziałam że się przejadłam na randce. Matka kazała mi się położyć. O dziwo wykazała jakieś zainteresowanie. Choć może i nic w tym dziwnego. Nagadałam jej niestworzonych rzeczy. Ze zjadlam 6 czy 8 takich pizz w cieście francuskim. Pamiętam że przespałam resztę dnia. Nikt nawet nie pomyslal ze to głodówka. Ja i głodówka. Grubas i głodówka. Niewykonalne. Nikt by nawet nie połączył takich rzeczy ze mną. Spałam dość niespokojnie. Jak tylko sie przebudzałam wypijałam szklankę wody. Ju

Spodnie

Obraz
Spodnie. Idziecie na zakupy. Ty, ONA (twoja najlepsza przyjaciółka) i Magda (ta co podoba się wszystkim chłopakom). Czujesz się świetnie. Akurat dostałaś zastrzyk gotówki. Możesz sobie pozwolić na te cudowne spodnie z haftem. Marzyłaś o nich od miesięcy. Sklep jest pełen ludzi, ale tobie to nie przeszkadza. Łapiesz z wieszaka wymarzone jesny. Teraz tylko przymierzalnia. Podwijasz bluzke. Zdejmujesz spodnie i wsuwasz na nogi te nowe. Te idealne. Wymarzone. Te które założysz na imprezę by ten wysoki szatyn Konrad zwrócił na ciebie uwagę. Wychodzisz by pokazać się dziewczynom. Magda jest zachwycona. Komplementuje cie. Mówi ze chłopaki na imprezie nie bedą mogli oderwać od ciebie wzroku. Po chwili jednak dodaje że u waża że wzięłaś za duży rozmiar. W mniejszych wygladałabyś lepiej. Już chce lecieć po te mniejsze. A ty... już miałaś się zgodzić. To fajnie że chce ci pomóc. Otwierasz usta i napotykasz JEJ wzrok prześlizgujący się po twoim ciele. Od razu dostrzegasz to co ONA. Jak nad

Ból

Obraz
Ból. Jeden… Dwa… Trzy… Pięćdziesiąt pięć. Padasz na podłogę. Boli. Tak bardzo boli. Ramiona, plecy, nogi, palą cię żywym ogniem. Jakby ktoś rozrywał je od środka. Twarde deski miażdżą policzek, żebra. Ale z drugiej strony są teraz takim ukojeniem. Pojedyncza łza spływa po twej twarzy. Wiesz że powinnaś ćwiczyć dalej. Ale to tak bardzo boli. Poleżysz jeszcze tylko chwile.  Ktoś przechodzi przed twoim pokojem. Te kroki. Takie lekkie. Otwierają się drzwi. Cichutko, z prawie niedosłyszalnym skrzypnięciem. Tylko ty je słyszysz. Tylko twoje uszy wypełnia ten dźwięk. Nie musisz patrzeć by wiedzieć kto w nich stoi. Wiesz po prostu wiesz że to ONA. Gdyby była to matka zaczęłaby już krzyczeć. Wrzeszczeć jak to ona potrafi.  Ale w drzwiach stoi tylko ONA. W ciszy. I to właśnie ta cisza, ta cholerna cisza mówi więcej niż krzyk. Kątem oka widzisz tylko JEJ stopy. Drobne. Maleńkie jakby nosiła rozmiar 33. Smukłe i jasne. Jakby stworzone z mleka.  Stoi tam. Nic nie robi. Nawet nie pod

Codzienność

Obraz
Codzienność Wstajesz z uśmiechem na ustach. Krzątasz się po pokoju. Nagle twój wzrok pada na lustro. Podchodzisz bliżej. Marszczysz brwi. Powoli dotykasz swego brzucha, ud. Cofasz dłoń, by po chwili zrobić to ponownie. Kąciki warg powoli zaczynają opadać. Odwracasz wzrok, by uciec chocby na chwile od tego widoku, ale on jest już wypalony pod twoimi powiekami. Jest tak każdego dnia. Powstrzymujesz łzy. Łzy które nigdy nie dają ukojenia. Szukając w szafie jak największej bluzy, zastanawiasz się czy tylko Ty tak masz. Czy tylko ty wstydzisz się swego ciała. Czy dasz radę ukryć się przed wzrokiem ludzi pod coraz przepastniejszymi ubraniami. Kocami. Zamkniętymi ścianami swego pokoju. Czy jeśli wyjdziesz z niego znów będą szeptać za twoimi plecami?  Zgarniajac z kuchennego blatu kubek gorącej herbaty zastanawiasz sie czy juz zawsze bedziesz sama. Rodzi się po raz kolejny myśl czy jeśli schudniesz twe życie się zmieni. Czy będziesz bardziej lubiana? Doceniana? Kochana?  Wpada przyja

Powitanie

Obraz
Powitanie. Puka do drzwi. Troche glupio ci otwierać, bo ostatni raz rozstałyście się z wielka awantura. Mówiłaś że już nigdy nie chcesz JEJ widzieć. Znac czy choćby o niej słyszeć. A teraz puka do drzwi. Otwierasz a ONA tym swoim słodkim głosem mówi że chciała tylko sprawdzić czy u ciebie wszystko w porządku. Kiwasz głową i sama nie wiesz jak to się dzieje że zapraszasz JĄ na kawę. Oczywiście nadal pija tylko czarna. Bez cukru. Jeszcze dobrze nie usiadłaś jak przeprasza cię że była niemiła. Ze na ciebie krzyczała. Wyjmuje twoje ulubione ciastka, od tak. Na zgodę. Pyta czy ci JEJ brakowało. Oj tak… choć odrzucałaś myśli o NIEJ jak najdalej. Robi ci się wstyd. Chrupiesz ciastko opowiadając jak mijały ci ostatnie dni, tygodnie, miesiące. Słucha. W tym zawsze była świetna. Kiwa głową. Uśmiechając się do ciebie popija małymi łyczkami czarny napar. Sięga nawet po ciasteczko. Lecz nim dociera ono do JEJ ust, zaczyna mówić jak JEJ brakowało ciebie. Jak tęskniła. Opowiada gdzie była i ja